Uczymy się patriotyzmu od największych. Wspomnienie o majorze Wojska Polskiego, honorowym generale brygady strzelców – Stanisławie Mandykowskim, który 5 września w wieku 102 lat odszedł do Pana na wieczną służbę.
Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci majora Wojska Polskiego, honorowego generała brygady strzelców, „Kmicica” – pana Stanisława Mandykowskiego. Wspaniałego człowieka, który przyjął zaproszenie na spotkanie z młodzieżą naszego liceum realizującą projekt pod patronatem Prezydenta Miasta Legionowo „Świadkowie historii”. By uczcić pamięć o wielkim człowieku, chciałabym przytoczyć, zachowane do dzisiaj, dosłowne wypowiedzi naszego świadka historii, który opowiadał nie tylko o swoich przeżyciach związanych z II wojną światową, ale również oceniał współczesną rzeczywistość. Pan Mandykowski to „śpiewający” generał. Dlaczego, bo pięknie śpiewał, nawet w wieku 91 lat.
Droga młodzieży! Zachęcam do przeczytania wywiadu, który będzie dla Was żywą lekcją historii i niepowtarzalnym czasem spotkania z człowiekiem, który tak chętnie dzielił się z nami wspomnieniami z lat młodości.
„Kochane dzieciaki, wspaniała nasza młodzież, polska młodzież. Bardzo się cieszę, że spostrzegacie nas jeszcze, bo muszę wam powiedzieć, że jesteśmy tak jakby ostatnimi Mohikanami, częścią odchodzącej polskiej historii - takie prawo biologiczne. Ja urodziłem się w ubiegłym wieku kochane dzieciaki, ja mam 91 lat już skończone, jestem także uczestnikiem wojny obronnej kampanii wrześniowej. Taka ładna nazwa kampania wrześniowa, zostało nas niewielu. Odchodzimy, taka normalna rzecz jest. Jesteśmy zadowoleni z zaproszenia. Chciałem podkreślić, że będziemy odpowiadać na wasze pytania, zapoznawali was z naszą przeszłością o ile pozwoli nam pamięć. Zapoznamy was z naszymi spostrzeżeniami, naszymi przeżyciami, a z tych przeżyć to nie tylko kampania wrześniowa, ale później 5 lat okupacji. Wy macie wspaniałe warunki, wspaniałe budynki. W czasach okupacji Polak miał skończyć 7 klas i do roboty, nic więcej. Niemcy traktowali naszych jak siłę roboczą, nic więcej. Nie było warunków. Słyszeliście może o czymś takim jak „komplety wieczorowe”. Na kompletach robiło się matury, na kompletach robiło się wyższe studia, ale to było szkolnictwo zamknięte i tajne. W sumie jak II RP skończyła się, to w czasach okupacji działał w Polsce rząd podziemny, legalny rząd podziemny z siedzibą w Londynie z agentami w Warszawie. To było niespotykane nawet na skalę światową, żeby w państwie podbitym był rząd. Tutaj był podział na województwa, tu było sądownictwo. Polska czekała tylko na moment wyzwolenia. Moi kochani , lata okupacji to były straszne czasy, bo dzisiaj wy możecie wyjść na ulicę, a nasze pokolenie, nasze dzieciaki bały się wyjść na ulicę, bo przecież Polacy byli łapani jak psy po prostu. Podjeżdżały budy i zabierali wszystkich. Nie patrzyli czy miał 18 czy 25 lat. Do bud wszystkich ładowali i krzyczeli „aber schnell!” „szybciej, szybciej!”. Tak więc Polacy byli traktowani jak plewy, jak coś co trzeba zniszczyć. Hitler powiedział do swoich ludzi, aby ci niszczyli Polaków, bo po Polakach nie powinno pozostać żadnego śladu i później powstały obozy koncentracyjne, palono nas. Wy nie wiecie, ale ja jestem warszawiakiem z urodzenia, całą okupację przeżyłem w Warszawie, były łapanki a w najlepszym wypadku trafiało się na roboty dla Niemców albo jako zakładnik na ulice Warszawy. Kochani, nie ma takiej ulicy w Warszawie, gdzie nie odbywały się egzekucje. Najpierw to zamykali ulice, przywozili tych więźniów. Oni mieli kneblowane usta, żeby nie mogli krzyczeć „Jeszcze Polska nie zginęła!”, związywali im ręce i stawiali przodem do ściany. Salwa krótka i trupy padały i tak następne i następne. Przez 2 lata były ogłoszenia, ilu straconych i podawali nazwiska. Później wpadli na pomysł, że robili to bez podawania nazwisk. Kochani, ja mając 20 lat dosłownie, na dalekich kresach wschodnich. Nie wiem czy wiecie, Równe Wołyńskie, gdzie są. To było polskie miasto leżące obecnie na terenach Ukrainy. W 1939 r. zostałem przyjęty do szkoły rezerwy podchorążych piechoty. Działania wojenne zastały mnie właśnie w Równym Wołyńskim, daleko, daleko od Warszawy. Jak to wyglądało pamiętam dokładnie, po tylu latach pamiętam. To był piątek 1 września, wybuch II wojny światowej o godzinie 6 rano alarm, na placu szkoły zbiórka. Wychodzi całą szkoła podchorążych, wychodzi płk. Kamiński, dowódca szkoły, mówi „wojna panowie, natychmiast do magazynów po ostrą amunicję. Oczywiście wzięliśmy cały osprzęt, amunicję, granaty, maski gazowe, łopatki, wszystko, wystarczyło czekać na pociągi. Przywieziono nas około 3 września w rejon Częstochowy. Moi kochani , muszę wam powiedzieć, że polskie wojsko było przygotowane dobrze do wojny, na miarę swoich możliwości. Polski żołnierz był dobrze przygotowany, dobrze wyćwiczony, ale czego nam brakowało? Brakowało nam broni pancernej i lotnictwa oraz motoryzacji. Wyobraźcie sobie, ile zajmował kondukt 100 konny, jaki to był świetny cel dla samolotów niemieckich. Urządzali sobie oni zabawy. Poza tym na 3300 samolotów niemieckich, Polska dysponowała 300 samolotami z czego 120 było zdolnych do walki, reszta to były samoloty szkoleniowe. Także wyobraźcie sobie 3300 maszyn do 120 maszyn. W przeciągu 4 dni już ich nie mieliśmy, były one strącane, taka kolej rzeczy. Była tragedia, polski żołnierz chciał się bić. Jak wiecie, mieliśmy również podpisane gwarancje brytyjsko-francuskie, że w razie napadnięcia na Polskę staną w naszej obronie. Kochani, nic z tych rzeczy. 3 września rząd brytyjski i rząd francuski wypowiedział wojnę Niemcom, ale to było tylko na papierze. Nic nie poszło, żadnych wsparć militarnych, ani broni nie otrzymaliśmy. Bo wiedzieli, że 17 września zaatakuje nas drugi okupant. Popatrzcie, jaka perfidia, nie pomogli i umyli ręce i tak się stało. Kampania niemiecka, mogę powiedzieć o sobie, ja dowodziłem byłem zastępcą dowódcy. Amunicji mieliśmy dosyć. 800 pocisków na minutę, lufa czerwona się robiła od strzałów. Ze względu na słabą łączność nasz oddział często błądził. Był chaos. Jako żołnierz frontowy to ja w 39 roku widziałem mnóstwo zabitych ludzi, a pierwsze to ja najgorzej przeżywałem jak widziałem właśnie te szosy nasze zapchane taborami. To było wstrząsające dla mnie, i nie życzyłbym wam tego oglądać. A bo to są okrucieństwa wojny, wojna niesie zniszczenia, zgliszcza i morderstwa. To był dla mnie przykry moment patrzeć na to, nie móc pomóc.
Kochani, nas było 3 braci i trzech należało i żaden z nas nie wiedział że należy, taka była konspiracja. My bracia nie wiedzieliśmy, ja nie wiedziałem i z kolei on nie wiedział (…) Cicha konspiracja, ja zostałem zaprzysiężony do Armii Krajowej.
Różnie to bywało(…) słuchajcie rok 40 styczeń 38 stopni mrozu, bieda, wojna wykończyła zasoby, matce się skończyły wszystkie pieniążki, ja pracy nie mam, najstarszy brat pracy nie ma, słuchajcie, ja miałem na 5 kilogramów słoniny, 38 stopni mrozu, ja z Warszawy do Góry Kalwarii jechałem po 5 kilogramów słoniny, słuchajcie 5 kilogramów, a każdy kilogram to był zarobek. A dziś powiedzieć jakiemuś młodemu człowiekowi „jedź do Góry Kalwarii” to by powiedział „idź … ty głupi wariat jesteś, kto ci kazał”, a trzeba było, bo każdy kilogram to matka już miała czym okrasić te parę obiadów, tak to było(…) i słuchajcie ja mam popuchnięte ręce, bo ja przy tym rowerze więcej biegłem jak jechałem(…) człowiek był młody, miał te 20 parę lat. Takie czasy były.
Jeszcze chcę powiedzieć, że ,,śmierć” widziałem blisko dwa razy.
Raz to w taki lekki zmrok . Przyjechała kuchnia polowa, ustawiła się, chłopcy tłuką karabiny w kozły. W tym momencie z lasu zobaczyłem dwa samoloty niemieckie i tak krążyli, później dwie, trzy bomby zrzucili.
Proszę sobie wyobrazić, że z tej kuchni polowej została jedna wielka miazga. Dostałem po hełmie na pewno, okropnie przestraszyłem się. Po chwili ciszy podniosłem się i popatrzyłem, nie było oprócz mnie ani jednego żywego człowieka.
A teraz Proszę Państwa, rok 43, a ja zostałem w łapance ulicznej złapany. Jechałem od swojej obecnej żony. Jechałem pierwszym pociągiem. Byłem elegancko ubrany. Dostałem papierem, dokumentami w twarz. Potem dostałem kopniaka. Następnie idziemy, patrzę Puławska, skręt w Puławską i żadnej żandarmerii polowej nie było. Przez trzy pokoje przechodziliśmy, w jednym pokoju pytali: name, vorname czyli imię i nazwisko. Później znowu name, vornameto trwało może ze trzy kwadranse, później wyprowadzili nas na podwórko, powiedzieli: Hände hoch!, czyli ręce do góry i byłem przekonany, że będą strzelać. Proszę Państwa, ja byłem wtedy bardzo spokojny, tylko pomyślałem, co zrobi moja matka i moje dwie młodsze siostry. Byłem bardzo spokojny. I raptem wyskakuje żandarmeria, mówiąnie strzelać, nie strzelać!Wzięli trzech takich młodych jak ja, co się z nimi stało, nie wiem. Nam pozwolono wyjść.
Ja odznaczeń mam bardzo dużo, ponad 16. Ja noszę mundur strzelecki, bo muszę wam powiedzieć, że zanim było wojsko polskie to w roku 1910 powstały oddziały strzeleckie. Ja jestem zwolennikiem, sympatykiem, uczuciowo związany ze związkiem strzeleckim. Stopień wojskowy też posiadam. Moja sympatia spowodowała, że koledzy wystąpili z wnioskiem o awans dla mnie, ten awans to był 2 lata temu w kościele garnizonowym, był starosta, prezydent Smogorzewski i inne elity…
– Chciałem się zapytać Pana, czytałem tutaj na wizytówce, że pana pseudonim to „Kmicic” , czy to się wiąże w jakiś sposób ,nie wiem, z odwagą, tak?
p.Mandykowski: - My, młodzież (…) za Sienkiewiczem, przecież „ Ogniem i mieczem”, „ Potop”, Kmicicem nie być to jakże to tak. Po prostu my się żeśmy wychowali na Sienkiewiczu(…).
Beata Mirosz